Thursday, February 7, 2008

ZAKŁADY W RĘCE ZAŁÓG!!!


Myślałem, że ten blog (tfu!) umarł śmiercią naturalną jako, że proza lotniskowego życia (mimo, że obfituje w przedziwne wydarzenia) nie skłania do kultywowania nawet pseudoliterackich zainteresowań. Tymczasem okazało się, że nie mogłem mylić się bardziej.
Otóż , 6 lutego przyszedłem do pracy i ze zdziwieniem stwierdziłem, że wszystko jest na swoim miejscu - pasażerowie w kolejkach, stanowiska odpraw swojsko zwane czekinami, tablica informacyjna , kontrola paszportowa - brak jedynie pracowników największego (hehe) agenta handlingowego na lotnisku Lot Ground Services. Idąc odbić kartę zegarową (nawet to lubię - budzi to we mnie socjalistyczne sympatie pracownika fabryki w dziewiętnastowiecznej Łodzi) zdałem sobie sprawę, że to może być prawda - to jest STRAJK. I był. Ach, co to był za strajk...
To smutne ale zdałem sobie sprawę, że w tej firmie nawet strajk nie może być zorganizowany sprawnie. Nawet strajkujący pracownicy, nie wiedzieli jakie są postulaty ich protestu. Do strajku zostali niejako przymuszeni przez swoich przełożonych. Dowiedzieli sie o nim o 5:45. Nie chcę być źle zrozumiany ale nurtuje mnie pytanie czy protestowali świadomie czy powodowała nimi obawa przed ewentualnymi represjami ze strony zwierzchników wobec "łamistrajków".
Teraz "próbuje się" zastraszać pracowników biorących udział w strajku, czyli wszystkich obecnych tego dnia w pracy w godzinach od 6 do 8.
I jak to oceniać? Procedury strajkowe zostały zachowane- linie lotnicze zostały poinformowane, że pracownicy powstrzymają się od pracy w wyznaczonych godzinach. No i w końcu, co chyba najważniejsze, "ludzie pracy" odważyli się pokazać, że nie pozwolą sobie na lekceważenie.
Z drugiej strony najbardziej zainteresowani czyli pracownicy (przy czym mowa tu tylko o pionie obsługi pasażerskiej bo nie wiem jak było w innych działach) chowali się w proteście przed pasażerami zamiast ich o nim informować. O braku informacji za strony związkowej i elementarnej współpracy z portem lotniczym litościwie nie wspomnę.
Powodów by być niezadowolonym nie brakuje ale warto byłoby wiedzieć czego się chce i jak to osiągnąć.
ZAKŁADY W RĘCE ZAŁÓG !!!!!

Saturday, June 30, 2007

Bez obaw. Bez problemów. (photo story)

Tak mogłoby się wydawać. Pozornie jest spokój i nic nie zapowiada nadchodzącej burzy.

Potem sytuacja zmienia sie gwałtownie - jak burza to burza. Jest dotkliwa, niestety nie przechodzi szybko. (Przy okazji pozdrawiam obywatela, który mnie dostrzegł.)

Czasem miewam omamy.

Za oknem (vivat okno!) istnieje inny świat.


Często widzę światło w tunelu, nie wiem czy to nadzieja czy koniec. Nie wiem czy Europa wybrała akurat to piwo, w każdym razie wiem, że wybrała Okęcie.

I w końcu mój ulubiony widok. Wychodzę do domu - estimated arrival time - za jakieś pół godziny. Prawie jestem na prostej...

Friday, June 29, 2007

Powrót do przeszości.




By nie być gołosłownym, oto "kolejka do Nowego Jorku". Konkretnie koniec tejże kolejki. Nasz klient nasz pan, nawet jeśli stoi poza terminalem. Pamiętam jak w zeszłym roku albo dwa lata temu przyszedł do mnie policjant by zakomunikować mi, że pasażerowie stoją na przejściu dla pieszych. Musiałem mieć dobra minę... Ale na pewnym lotnisku w kraju za siedmioma górami i siedmioma lasami niewiele mnie już dziwi. Amen.

Thursday, June 28, 2007

Za górami, za lasami...

Za górami, za lasami, za siedmioma rzekami w stolicy pewnego kraju, jest sobie lotnisko...dziwne lotnisko... a na nim toczą się takie oto dialogi:

(nad nami wielki napis NEW YORK, wielka kolejka ciągnie się i końca jej nie widać)

Pasażer: Dzień dobry
My: Dzień dobry
P: Na Nowy Jork to tu?
My: Tak.
P: Na pewno?
My: na 100%
P: o jejku, jejku....

Sunday, June 24, 2007

It is strange airport.


"Ostatnie lata są okresem stałego wzrostu ruchu pasażerskiego. W roku 2006 z usług warszawskiego portu lotniczego skorzystało ponad 8 milionów pasażerów. W stosunku do roku poprzedniego nastąpił ponad czternastoprocentowy przyrost ogólnej liczby pasażerów."

Jestem pewien,że uda nam się pobić ubiegłoroczny rekord. Ilość pasażerów podróżujących do i z Okęcia prawdopodobnie przewyższy populacje patagońskich lemingów. Wierzmy, że nie skończą jak one. Żywię szczerą nadzieję, że przyrost i natężenie ruchu pasażerskiego będą jeszcze większe. W końcu Port Lotniczy im. Fryderyka Chopina w Warszawie jest największym i najnowocześniejszym obiektem tego typu w Polsce.
Cóż, to może jedynie źle świadczyć o "innych obiektach tego typu w Polsce". Czasami mam wrażenie, że w mojej pracy częściej spotykam się z sytuacjami kuriozalnymi niż standardowymi. Zdrowy rozsądek i kompetencja wydają się być cechami deficytowymi. Unikanie odpowiedzialności i brak przejrzystości zakresu obowiązków pracowników to chleb powszedni.

Kiedyś przypadkiem usłyszałem rozmowę dwóch stewardess z British Airways lub KLM. Jedna z nich wypowiedział słowa, które na zawsze utknęły w mojej pamięci:

It is strange airport. It doesn't really look like airport.

Pobyt na warszawskim lotnisku stał sie atrakcją samą w sobie. Jeszcze nie sprzedają "peronówek" ale kto wie...